4.
Wracam z krótkim fragmentem opowiadania. Muszę całe opowiadanko poprawić, ale jakoś zajmuje mi to za dużo czasu. Wyjątkowo i jednorazowo odcinek redagowała moja siostra w formie ćwiczeń na zajęcia. :) i pokombinowała z szablonem troszeczkę, ale i tak na dniach zrobię po swojemu. A mi przesilenie wiosenne zabiera chęci i motywacje. Czekam na ciepełko i słonko i ruszę do przodu :)
Ka. dziękuje za rady ! Są dla mnie bardzo cenne. Przeczytałam prawie każde Twoje opowiadanie i jesteś wzorem dla nas wszystkich.
30 maja 2016, Los Angeles
Obudził mnie delikatny dreszcz przechodzący moje ciało i niesamowity zapach męskich perfum. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę na nagim torsie Toma. On sam mnie obejmował, pieszcząc dłonią moje ramię. Spojrzałam na niego i się lekko uśmiechnęłam.
- Dzień dobry królewno - uśmiechnął się do mnie słodko i na powitanie pocałował mnie w czoło. Nie powiem, bo bardzo miło było otrzymać z rana takie powitanie. Nie myślałam nad tym co robię, bo było mi z nim dobrze. Bardziej się wtuliłam w niego a on mnie mocno objął.
- Wyspałaś się? - szepnął do mnie.
- Od dawna tak dobrze nie spałam. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
Nie sądziłam, że moja wczorajsza prośba i spełnienie jej cokolwiek zmieni w tej relacji. Leżałam wpatrzona w Toma, czerwonym paznokciem rysowałam niewidoczne szlaczki na jego nagiej klacie. W mojej głowie panował niezły chaos i biłam się z milionami myśli.
- Jakbym naprawdę go kochała, nie byłabym wstanie Ciebie pocałować tak myślę - głośno westchnęłam i położyłam się na plecach uciekając z jego ramion.
Obrócił się na bok i podparł głowę o swoją rękę. Patrzył na mnie tymi czekoladowymi oczami. Najpiękniejsze jakiekolwiek widziałam w swoim życiu. Przyrzekam.
- To ja Ciebie pierwszy pocałowałem - spojrzał na mnie z szelmowskim uśmiechem.
- Ale to ja tego chciałam. - głośno wypuściłam powietrze ze swoich płuc.
- Kobiety różne rzeczy robią po rozstaniu. Nie ogarniam waszej psychiki. Moja była żona po rozstaniu bawiła się w najlepsze w męskim towarzystwie.
Mówi to, żeby mnie pocieszyć czy zapowiada się poranek pełen zwierzeń ? Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Powinnam powiedzieć, że mi przykro ? Wolałam nic nie mówić. Jego obecność w nieznany sposób mnie krępowała. Tom objął mnie i przysunął do siebie zatapiając swój nos w nieładzie moich włosów.
- Ann, aj tam przestań...- przymknęłam oczy słysząc jego troskliwy głos. Może miał rację ? Sama chciałam żeby w jakiś sposób mnie zebrał do kupy. W dalszym ciągu nie wiedziałam dlaczego chciałam żeby to on zrobił. Przy nim czułam się tak swobodnie jakbym znała go od lat, mimo skrępowania.
Przy nim nie myślałam co robi mój niewierny mąż, nie myślałam jak dalej będzie wyglądać moje życie. Miewałam chwilę słabości, podłamania jak pomyślałam o rozwodzie i wtedy uciekałam w ramiona Toma. Ucieczka nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, ale ma coś w sobie co przyciąga jak magnes. Gdzie będę uciekać jak wrócę z urlopu? Będę się zachowywać jak jego była żona ? On spełniał prawie wszystkie moje prośby. Może i lepiej, że do seksu nie doszło, bo uzależniła bym się od niego a przecież niedługo czas wracać do obowiązków. -Chodźmy na śniadanie - z zamyśleń wyrwał mnie jego głos.
Nieśmiało kiwnęłam głową. Jego koszulka sięgała mi aż do kolan więc bez dalszego skrępowania zeszłam na dół do kuchni. Usiadłam przy kuchennym stole obserwując Toma.
- Jajecznica ? - spojrzał na mnie pytająco.
- No pokaż co potrafi mistrz kuchni - uśmiechnęłam się do niego i podparłam głowę o swoje ręce dalej go obserwując.
Promienie słońca przez szerokie okno padały wprost na jego tors. Słońce pieściło jego skórę. Robiło mi się gorąco. Tom sprawnie ze wszystkim się uwijał. Jak na faceta nawet z męskością i gracją potrafił rozbić jajka o szklaną miskę. Uśmiechałam się do siebie pod nosem.
- Może Ci pomóc? - zagadałam do niego.
- Nie trzeba. Jesteś moim gościem. - spojrzał na mnie z uśmiechem.
Dalej przygotowywał śniadanie. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, odwróciłam się.
- Dzień dobry królewno - uśmiechnął się do mnie słodko i na powitanie pocałował mnie w czoło. Nie powiem, bo bardzo miło było otrzymać z rana takie powitanie. Nie myślałam nad tym co robię, bo było mi z nim dobrze. Bardziej się wtuliłam w niego a on mnie mocno objął.
- Wyspałaś się? - szepnął do mnie.
- Od dawna tak dobrze nie spałam. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
Nie sądziłam, że moja wczorajsza prośba i spełnienie jej cokolwiek zmieni w tej relacji. Leżałam wpatrzona w Toma, czerwonym paznokciem rysowałam niewidoczne szlaczki na jego nagiej klacie. W mojej głowie panował niezły chaos i biłam się z milionami myśli.
- Jakbym naprawdę go kochała, nie byłabym wstanie Ciebie pocałować tak myślę - głośno westchnęłam i położyłam się na plecach uciekając z jego ramion.
Obrócił się na bok i podparł głowę o swoją rękę. Patrzył na mnie tymi czekoladowymi oczami. Najpiękniejsze jakiekolwiek widziałam w swoim życiu. Przyrzekam.
- To ja Ciebie pierwszy pocałowałem - spojrzał na mnie z szelmowskim uśmiechem.
- Ale to ja tego chciałam. - głośno wypuściłam powietrze ze swoich płuc.
- Kobiety różne rzeczy robią po rozstaniu. Nie ogarniam waszej psychiki. Moja była żona po rozstaniu bawiła się w najlepsze w męskim towarzystwie.
Mówi to, żeby mnie pocieszyć czy zapowiada się poranek pełen zwierzeń ? Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Powinnam powiedzieć, że mi przykro ? Wolałam nic nie mówić. Jego obecność w nieznany sposób mnie krępowała. Tom objął mnie i przysunął do siebie zatapiając swój nos w nieładzie moich włosów.
- Ann, aj tam przestań...- przymknęłam oczy słysząc jego troskliwy głos. Może miał rację ? Sama chciałam żeby w jakiś sposób mnie zebrał do kupy. W dalszym ciągu nie wiedziałam dlaczego chciałam żeby to on zrobił. Przy nim czułam się tak swobodnie jakbym znała go od lat, mimo skrępowania.
Przy nim nie myślałam co robi mój niewierny mąż, nie myślałam jak dalej będzie wyglądać moje życie. Miewałam chwilę słabości, podłamania jak pomyślałam o rozwodzie i wtedy uciekałam w ramiona Toma. Ucieczka nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, ale ma coś w sobie co przyciąga jak magnes. Gdzie będę uciekać jak wrócę z urlopu? Będę się zachowywać jak jego była żona ? On spełniał prawie wszystkie moje prośby. Może i lepiej, że do seksu nie doszło, bo uzależniła bym się od niego a przecież niedługo czas wracać do obowiązków. -Chodźmy na śniadanie - z zamyśleń wyrwał mnie jego głos.
Nieśmiało kiwnęłam głową. Jego koszulka sięgała mi aż do kolan więc bez dalszego skrępowania zeszłam na dół do kuchni. Usiadłam przy kuchennym stole obserwując Toma.
- Jajecznica ? - spojrzał na mnie pytająco.
- No pokaż co potrafi mistrz kuchni - uśmiechnęłam się do niego i podparłam głowę o swoje ręce dalej go obserwując.
Promienie słońca przez szerokie okno padały wprost na jego tors. Słońce pieściło jego skórę. Robiło mi się gorąco. Tom sprawnie ze wszystkim się uwijał. Jak na faceta nawet z męskością i gracją potrafił rozbić jajka o szklaną miskę. Uśmiechałam się do siebie pod nosem.
- Może Ci pomóc? - zagadałam do niego.
- Nie trzeba. Jesteś moim gościem. - spojrzał na mnie z uśmiechem.
Dalej przygotowywał śniadanie. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, odwróciłam się.
- Cześć Ann - za mną stał uśmiechnięty Bill. Nawet nie słyszałam kiedy wrócił.
- Hej - odpowiedziałam cicho a on usiadł naprzeciwko mnie.
- Wpadasz do nas dziś na imprezę ? - dalej się do mnie uśmiechał - Mam nadzieję, że mój brat Cię zaprosił ? - kontynuował.
- Tak, zaprosił, przyjdę - uśmiechnęłam się lekko a Bill zaklaskał w dłonie.
- To będzie impreza roku ! - krzyknął podekscytowany.
Tom postawił przede mną talerz i gorący kubek z kawą. Podziękowałam mu słodkim uśmiechem a on odwzajemnił również słodko mój uśmiech. Po chwili sam usiadł do nas do stołu. Cały czas czułam na sobie wzrok Billa co nieco mnie krępowało. Tom musiał to zauważyć, bo delikatnie szturchnął łokciem swojego brata i się skrzywił. Tom zazdrosny ? Od razu odgoniłam takie myśli ze swojej głowy tak szybko jak się pojawiły. Bill szeroko się uśmiechnął i wstał od stołu.
- Jadę na zakupy z Maggie.
Dosłownie po chwili Bill zniknął za drzwiami mieszkania. Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Tom sprzątnął ze stołu i spojrzał na mnie i przerwał niezręczną ciszę.
- Muszę trochę popracować.
Spojrzałam na niego z uśmiechem. Wygania mnie ?
- To jest dobry pomysł, ja też popracuję. Mam pełno nieodczytanych emaili. Mam nadzieję, że interes się jeszcze kręci.
- Tu popracujesz czy w domu ? - uśmiechnął się pokazując swoją nieskazitelną biel zębów.
- Pojadę do domu. Zamówię taksówkę. - odpowiedziałam krótko.
Tom pokręcił głową, ale zgodził się ostatecznie na to żebym mogła wrócić sama. Poszłam się przebrać i zebrałam się do wyjścia. Nie chciałam wychodzić. Chciałam cały czas być przy nim. Jego obecność koiła moje zszarpane nerwy a uśmiech wynagradzał mi wszystkie ciężkie dni. Podszedł do mnie i delikatnie musnął mój policzek.
- Do wieczora mała.
Uśmiechnęłam się do niego i bez chwili zastanowienia musnęłam jego usta. Ann, Ann stąpasz po cienkim lodzie. Tom objął mnie w talii i gwałtownie do siebie przysunął i namiętnie mnie pocałował. Czułam jak moje nogi się pode mną uginały. Mimo wszystko było to bardzo przyjemne uczucie.
- Przyjadę po Ciebie. - uśmiechnął się do mnie a ja wyszłam z mieszkania i wsiadłam do taksówki. Całą drogę dotykałam palcami nieśmiało swoich warg rozpamiętując w głowie wydarzenia z poprzedniego wieczoru i to co miało miejsce dosłownie przed kilkoma minutami. Uśmiechałam się lekko sama do siebie. Cholera. Co się dzieje ?
Weszłam do domu. Wzięłam szybki prysznic. Usiadłam wygodnie w salonie kładąc laptopa na swoje kolana. Wzięłam głęboki oddech i wzięłam się do pracy. Nie wiedziałam nawet kiedy czas tak szybko zleciał i siedziałam nad tłumaczeniami i emailami prawie trzy godziny. Odłożyłam laptopa na stolik. Postanowiłam zrobić sobie babski dzień i upiększyć się trochę przed imprezą u Kaulitzów. Sięgnęłam po kosmetyczkę leżącą w łazience w której miałam przeróżne maseczki i peelingi. Szukałam tej swojej ulubionej kiedy natrafiłam na test ciążowy. Patrzyłam jeszcze chwilę na niego z odrazą i jakaś siła przycisnęła mnie żeby go jednak zrobić. Zawsze testy robiłam rano a co mi szkodziło zrobić go teraz ? Pierwszy raz nie będę płakać nad negatywnym testem. Wykonałam wszystkie czynności opisane na opakowaniu i odłożyłam test na pralce.
Zaczęłam ogarniać swoją zmęczoną twarz do normalności. Nałożyłam maseczkę i wzięłam test do ręki. Spojrzałam na niego i osunęłam się po kafelkowej ścianie na podłogę. Kilka razy przecierałam oczy ze zdumienia. Na teście widniały dwie grube wyraźne kreski. Czułam, jak mój świat znów się rozpada na milion kawałków. Kiedyś skakałabym z radości a teraz ? Teraz tylko wybuchłam głośnym płaczem i rzuciłam testem o ścianę. Podniosłam się, zmyłam maseczkę i wróciłam do łóżka. Znowu byłam w okropnym stanie. Leżałam, płakałam i nie potrafiłam zebrać się w garść. Czemu zawsze wszystko na raz się psuje ? Wiedziałam, że Adam powinnien o tym wiedzieć. A co z Tomem ? Teraz kiedy wszystko nabrało trochę sensu i kiedy jest mi przy nim dobrze? Może to jakiś znak z góry, że nasza relacja i tak by nie miała sensu a powinnam wybaczyć mężowi ? Tysiąc myśli przewijało się przez moją głowę. Wiem, że zniknięcie bez pożegnania nie jest w porządku, ale Tom nie mógł wiedzieć, że jestem w ciąży. Tak bardzo chciałam tego dziecka. Wewnętrzna siła podpowiadała mi, że powinnam walczyć o swoją rodzinę. Usiadłam po turecku na łóżku chowając swoją mokrą twarz w dłoniach. Analizowałam wszystkie możliwości, że test jednak mógł w jakiś nieznajomy sposób się mylić. Potrząsnęłam przecząco głową. Głośno odetchnęłam. Wstałam z łóżka i zaczęłam pakować swoje rzeczy. W międzyczasie udało mi się zarezerwować bilet do Berlina jeszcze na dziś. Po godzinie byłam już spakowana a po dwóch godzinach siedziałam już na pokładzie samolotu. Bolało mnie to cholernie, że nie pożegnałam się z Tomem. Był dla mnie tak dobry a ja po prostu od niego uciekłam. Ale przecież nie chciałby mnie z dzieckiem. Faceci też mają pewne granice, które są nie do przekroczenia. Zakuło mnie w sercu kiedy samolot wspiął się w górę a ja wiedziałam, że już nie ma odwrotu.
***
- Tooooom , pomóż nam sami nie ogarniemy wszystkiego przygotować !
Bill krzyknął do mnie z kuchni. Siedziałem w salonie i chyba po raz setny wybierałem numer Ann. Ciągle miała wyłączony telefon. W głowie pisałem same czarne scenariusze. Patrzyłem na telefon z nadzieją ,że zaraz wyświetli mi się komunikat, że jej numer jest dostępny. Przetarłem dłonią czoło, czując jak robi mi się gorąco. Z zamyśleń wyrwał Bill, który dość boleśnie strzelił mnie w bark.
- Tom, pomożesz czy nie ?
- Hej - odpowiedziałam cicho a on usiadł naprzeciwko mnie.
- Wpadasz do nas dziś na imprezę ? - dalej się do mnie uśmiechał - Mam nadzieję, że mój brat Cię zaprosił ? - kontynuował.
- Tak, zaprosił, przyjdę - uśmiechnęłam się lekko a Bill zaklaskał w dłonie.
- To będzie impreza roku ! - krzyknął podekscytowany.
Tom postawił przede mną talerz i gorący kubek z kawą. Podziękowałam mu słodkim uśmiechem a on odwzajemnił również słodko mój uśmiech. Po chwili sam usiadł do nas do stołu. Cały czas czułam na sobie wzrok Billa co nieco mnie krępowało. Tom musiał to zauważyć, bo delikatnie szturchnął łokciem swojego brata i się skrzywił. Tom zazdrosny ? Od razu odgoniłam takie myśli ze swojej głowy tak szybko jak się pojawiły. Bill szeroko się uśmiechnął i wstał od stołu.
- Jadę na zakupy z Maggie.
Dosłownie po chwili Bill zniknął za drzwiami mieszkania. Śniadanie zjedliśmy w ciszy. Tom sprzątnął ze stołu i spojrzał na mnie i przerwał niezręczną ciszę.
- Muszę trochę popracować.
Spojrzałam na niego z uśmiechem. Wygania mnie ?
- To jest dobry pomysł, ja też popracuję. Mam pełno nieodczytanych emaili. Mam nadzieję, że interes się jeszcze kręci.
- Tu popracujesz czy w domu ? - uśmiechnął się pokazując swoją nieskazitelną biel zębów.
- Pojadę do domu. Zamówię taksówkę. - odpowiedziałam krótko.
Tom pokręcił głową, ale zgodził się ostatecznie na to żebym mogła wrócić sama. Poszłam się przebrać i zebrałam się do wyjścia. Nie chciałam wychodzić. Chciałam cały czas być przy nim. Jego obecność koiła moje zszarpane nerwy a uśmiech wynagradzał mi wszystkie ciężkie dni. Podszedł do mnie i delikatnie musnął mój policzek.
- Do wieczora mała.
Uśmiechnęłam się do niego i bez chwili zastanowienia musnęłam jego usta. Ann, Ann stąpasz po cienkim lodzie. Tom objął mnie w talii i gwałtownie do siebie przysunął i namiętnie mnie pocałował. Czułam jak moje nogi się pode mną uginały. Mimo wszystko było to bardzo przyjemne uczucie.
- Przyjadę po Ciebie. - uśmiechnął się do mnie a ja wyszłam z mieszkania i wsiadłam do taksówki. Całą drogę dotykałam palcami nieśmiało swoich warg rozpamiętując w głowie wydarzenia z poprzedniego wieczoru i to co miało miejsce dosłownie przed kilkoma minutami. Uśmiechałam się lekko sama do siebie. Cholera. Co się dzieje ?
Weszłam do domu. Wzięłam szybki prysznic. Usiadłam wygodnie w salonie kładąc laptopa na swoje kolana. Wzięłam głęboki oddech i wzięłam się do pracy. Nie wiedziałam nawet kiedy czas tak szybko zleciał i siedziałam nad tłumaczeniami i emailami prawie trzy godziny. Odłożyłam laptopa na stolik. Postanowiłam zrobić sobie babski dzień i upiększyć się trochę przed imprezą u Kaulitzów. Sięgnęłam po kosmetyczkę leżącą w łazience w której miałam przeróżne maseczki i peelingi. Szukałam tej swojej ulubionej kiedy natrafiłam na test ciążowy. Patrzyłam jeszcze chwilę na niego z odrazą i jakaś siła przycisnęła mnie żeby go jednak zrobić. Zawsze testy robiłam rano a co mi szkodziło zrobić go teraz ? Pierwszy raz nie będę płakać nad negatywnym testem. Wykonałam wszystkie czynności opisane na opakowaniu i odłożyłam test na pralce.
Zaczęłam ogarniać swoją zmęczoną twarz do normalności. Nałożyłam maseczkę i wzięłam test do ręki. Spojrzałam na niego i osunęłam się po kafelkowej ścianie na podłogę. Kilka razy przecierałam oczy ze zdumienia. Na teście widniały dwie grube wyraźne kreski. Czułam, jak mój świat znów się rozpada na milion kawałków. Kiedyś skakałabym z radości a teraz ? Teraz tylko wybuchłam głośnym płaczem i rzuciłam testem o ścianę. Podniosłam się, zmyłam maseczkę i wróciłam do łóżka. Znowu byłam w okropnym stanie. Leżałam, płakałam i nie potrafiłam zebrać się w garść. Czemu zawsze wszystko na raz się psuje ? Wiedziałam, że Adam powinnien o tym wiedzieć. A co z Tomem ? Teraz kiedy wszystko nabrało trochę sensu i kiedy jest mi przy nim dobrze? Może to jakiś znak z góry, że nasza relacja i tak by nie miała sensu a powinnam wybaczyć mężowi ? Tysiąc myśli przewijało się przez moją głowę. Wiem, że zniknięcie bez pożegnania nie jest w porządku, ale Tom nie mógł wiedzieć, że jestem w ciąży. Tak bardzo chciałam tego dziecka. Wewnętrzna siła podpowiadała mi, że powinnam walczyć o swoją rodzinę. Usiadłam po turecku na łóżku chowając swoją mokrą twarz w dłoniach. Analizowałam wszystkie możliwości, że test jednak mógł w jakiś nieznajomy sposób się mylić. Potrząsnęłam przecząco głową. Głośno odetchnęłam. Wstałam z łóżka i zaczęłam pakować swoje rzeczy. W międzyczasie udało mi się zarezerwować bilet do Berlina jeszcze na dziś. Po godzinie byłam już spakowana a po dwóch godzinach siedziałam już na pokładzie samolotu. Bolało mnie to cholernie, że nie pożegnałam się z Tomem. Był dla mnie tak dobry a ja po prostu od niego uciekłam. Ale przecież nie chciałby mnie z dzieckiem. Faceci też mają pewne granice, które są nie do przekroczenia. Zakuło mnie w sercu kiedy samolot wspiął się w górę a ja wiedziałam, że już nie ma odwrotu.
***
- Tooooom , pomóż nam sami nie ogarniemy wszystkiego przygotować !
Bill krzyknął do mnie z kuchni. Siedziałem w salonie i chyba po raz setny wybierałem numer Ann. Ciągle miała wyłączony telefon. W głowie pisałem same czarne scenariusze. Patrzyłem na telefon z nadzieją ,że zaraz wyświetli mi się komunikat, że jej numer jest dostępny. Przetarłem dłonią czoło, czując jak robi mi się gorąco. Z zamyśleń wyrwał Bill, który dość boleśnie strzelił mnie w bark.
- Tom, pomożesz czy nie ?
Spojrzałem na niego bez jakichkolwiek uczuć w oczach. Podniosłem się i udałem się w stronę wyjścia
- Jadę do Ann. - rzuciłem do brata ubierając buty.
Bill przewrócił oczami. Maggie wyłoniła się z kuchni.
- A może po prostu śpi i telefon jej się rozładował ?
Spojrzała na mnie a ja na nią. Po co się ona wtrąca?
- Wątpię. Jadę.
Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Wsiadłem do samochodu i czym prędzej pojechałem do jej mieszkania. Jak na złość na każdym skrzyżowaniu miałem czerwone światła. Nerwowo stukałem palcami w kierownicę. Bałem się o nią. Bałem się, że coś jej się stało, że będąc przy mnie robiła dobrą minę do złej gry i wcale nie pogodziła się ze zdradą męża. Droga do jej domu cholernie mi się dłużyła. Co chwilę przecierałem czoło. Było mi strasznie gorąco. Nie wiem czy słońce dziś tak mocno prażyło czy byłem tak zestresowany. Dojechałem. Z piskiem opon zatrzymałem się na podjeździe i prawie w biegu podeszłem do drzwi. Dzwoniłem, stukałem, cisza.
- Ann, do cholery ! - krzyknąłem szarpiąc za klamkę.
Zamknięte. Wypuściłem głośno powietrze. Rozejrzałem się wokół domu. Zajrzałem przez okno, ale niczego nie potrafiłem dostrzec.
- Pani Ania wyjechała jakieś 4 godziny temu.
Spojrzałem na starszą kobietę stojącą za płotem, która patrzyła na mnie dość dziwnym wzrokiem. Podeszłem do niej bliżej i postanowiłem się czegoś dowiedzieć. Pewnie na starość coś ma kiepsko ze wzrokiem.
- Jak to wyjechała ? - oparłem się o płot patrząc podstępnie na kobietę.
- No nie wiem - wzruszyła ramionami.
Jej gest wkurzył mnie bardziej niż jej wścibskość. Jak nie wie to po co się odzywała ?
- Płakała, wsiadła do taksówki z walizkami i odjechała. - kontynuowała poprawiając swój fartuszek.
Że co kurwa?! O co w tym wszystkim chodzi ? Odeszła bez słowa? Nie Tom, ona nie mogła odejść przecież nie byliśmy razem. Wyjechała. Po prostu. Poczuła się lepiej i wyjechała. Ściskało mnie mocno w żołądku kiedy pomyślałem, że to wszystko nic dla niej nie znaczyło. W głowie miałem milion scenariuszy. Pocieszałem sam siebie starając się uzasadnić jej nagłe zniknięcie. Czułem jak od środka zalewa mnie pustka. To nie mogła być prawda. Nerwowo wyciągnąłem telefon z kieszeni i jeszcze raz wybrałem jej numer. Bez zmian. Głośno westchnąłem i przymknąłem oczy. Widziałem ją. Nie potrafiłem odgonić jej obraz spod powiek. Płakała? Zacisnąłem dłoń w pięść na myśl, że jej mąż kochaś mógł się do tego przyczynić. Otworzyłem oczy i zrezygnowany kopnąłem w swoje auto. Znaliśmy się krótko, ale czułem jak stała mi się tak cholernie bliska a teraz jej nie ma i prawdopodobnie nie będzie. Odpaliłem papierosa i stałem jeszcze chwilę patrząc na dom w którym mieszkała. Rzuciłem niedopałek na podjazd i wsiadłem do auta.
Jechałem przed siebie. Dość szybko nie zwracając uwagi na znaki, łamiąc przepisy drogowe. Miałem wszystko gdzieś. Zatrzymałem się za miastem przy uskoku z którego było widać całe Los Angeles. Usiadłem na trawie i odpaliłem kolejnego papierosa.
- Ann, kochanie…- szepnąłem sam do siebie i zaciągnąłem się papierosem.
- Jadę do Ann. - rzuciłem do brata ubierając buty.
Bill przewrócił oczami. Maggie wyłoniła się z kuchni.
- A może po prostu śpi i telefon jej się rozładował ?
Spojrzała na mnie a ja na nią. Po co się ona wtrąca?
- Wątpię. Jadę.
Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Wsiadłem do samochodu i czym prędzej pojechałem do jej mieszkania. Jak na złość na każdym skrzyżowaniu miałem czerwone światła. Nerwowo stukałem palcami w kierownicę. Bałem się o nią. Bałem się, że coś jej się stało, że będąc przy mnie robiła dobrą minę do złej gry i wcale nie pogodziła się ze zdradą męża. Droga do jej domu cholernie mi się dłużyła. Co chwilę przecierałem czoło. Było mi strasznie gorąco. Nie wiem czy słońce dziś tak mocno prażyło czy byłem tak zestresowany. Dojechałem. Z piskiem opon zatrzymałem się na podjeździe i prawie w biegu podeszłem do drzwi. Dzwoniłem, stukałem, cisza.
- Ann, do cholery ! - krzyknąłem szarpiąc za klamkę.
Zamknięte. Wypuściłem głośno powietrze. Rozejrzałem się wokół domu. Zajrzałem przez okno, ale niczego nie potrafiłem dostrzec.
- Pani Ania wyjechała jakieś 4 godziny temu.
Spojrzałem na starszą kobietę stojącą za płotem, która patrzyła na mnie dość dziwnym wzrokiem. Podeszłem do niej bliżej i postanowiłem się czegoś dowiedzieć. Pewnie na starość coś ma kiepsko ze wzrokiem.
- Jak to wyjechała ? - oparłem się o płot patrząc podstępnie na kobietę.
- No nie wiem - wzruszyła ramionami.
Jej gest wkurzył mnie bardziej niż jej wścibskość. Jak nie wie to po co się odzywała ?
- Płakała, wsiadła do taksówki z walizkami i odjechała. - kontynuowała poprawiając swój fartuszek.
Że co kurwa?! O co w tym wszystkim chodzi ? Odeszła bez słowa? Nie Tom, ona nie mogła odejść przecież nie byliśmy razem. Wyjechała. Po prostu. Poczuła się lepiej i wyjechała. Ściskało mnie mocno w żołądku kiedy pomyślałem, że to wszystko nic dla niej nie znaczyło. W głowie miałem milion scenariuszy. Pocieszałem sam siebie starając się uzasadnić jej nagłe zniknięcie. Czułem jak od środka zalewa mnie pustka. To nie mogła być prawda. Nerwowo wyciągnąłem telefon z kieszeni i jeszcze raz wybrałem jej numer. Bez zmian. Głośno westchnąłem i przymknąłem oczy. Widziałem ją. Nie potrafiłem odgonić jej obraz spod powiek. Płakała? Zacisnąłem dłoń w pięść na myśl, że jej mąż kochaś mógł się do tego przyczynić. Otworzyłem oczy i zrezygnowany kopnąłem w swoje auto. Znaliśmy się krótko, ale czułem jak stała mi się tak cholernie bliska a teraz jej nie ma i prawdopodobnie nie będzie. Odpaliłem papierosa i stałem jeszcze chwilę patrząc na dom w którym mieszkała. Rzuciłem niedopałek na podjazd i wsiadłem do auta.
Jechałem przed siebie. Dość szybko nie zwracając uwagi na znaki, łamiąc przepisy drogowe. Miałem wszystko gdzieś. Zatrzymałem się za miastem przy uskoku z którego było widać całe Los Angeles. Usiadłem na trawie i odpaliłem kolejnego papierosa.
- Ann, kochanie…- szepnąłem sam do siebie i zaciągnąłem się papierosem.
- No Bill zadzwoń do niego !
Maggie siedziała przy mnie i machała swoimi rękoma. Zawsze gestykulowała coś mówiąc. Czasem to nawet było zabawne. Wybrałem numer Toma. Odrzucał połączenie. Przeczuwałem, że coś jest nie tak. Mój brat lubił pakować się w kłopoty.
- Może po prostu im hm przeszkadzamy ? - dziewczyna spojrzała na mnie.
- Nie Maggie to nie możliwe. Ja czuję, że coś jest nie tak. - głośno westchnąłem.
Rozmowę przerwał nam Mike, który z wielkim impetem wszedł do naszego mieszkania. Przewróciłem oczami. Jeszcze jego mi tu brakowało.
- No siemanko ziomeczki ! - krzyknął w moją stronę a blondynka, która przy nim stała pomachała przyjaźnie do nas ręką.
Podeszli do nas i spojrzeli na nasze grobowe miny.
- Ejj, co się dzieję ? - zapytał mnie Mike stojąc nade mną.
- Tom pojechał do Ann, odrzuca połączenia a ja wiem, że coś się stało - powiedziałem zrezygnowany.
- Przestań, pewnie doskonale się bawią - Mike prychnął i machnął ręką.
Czułem jak zalewa mnie fala złości. No najlepiej, olać temat. A jak coś się stało ?
- No właśnie, to samo mówiłam - wtrąciła się Maggie.
Spojrzałem na nią tak jak nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się na nią spojrzeć.
- Na pewno do nas dołączą a teraz się trochę zabawmy - kontynuowała szeroko się uśmiechając.
Skąd w niej tyle optymizmu ? Zrezygnowany odłożyłem telefon na stolik. Nerwowo wytarłem spocone dłonie o dżinsy. Mike otworzył butelkę wódki…
Nie wiem ile czasu siedziałem i patrzyłem beznamiętnie na budzące się do nocnego Maggie siedziała przy mnie i machała swoimi rękoma. Zawsze gestykulowała coś mówiąc. Czasem to nawet było zabawne. Wybrałem numer Toma. Odrzucał połączenie. Przeczuwałem, że coś jest nie tak. Mój brat lubił pakować się w kłopoty.
- Może po prostu im hm przeszkadzamy ? - dziewczyna spojrzała na mnie.
- Nie Maggie to nie możliwe. Ja czuję, że coś jest nie tak. - głośno westchnąłem.
Rozmowę przerwał nam Mike, który z wielkim impetem wszedł do naszego mieszkania. Przewróciłem oczami. Jeszcze jego mi tu brakowało.
- No siemanko ziomeczki ! - krzyknął w moją stronę a blondynka, która przy nim stała pomachała przyjaźnie do nas ręką.
Podeszli do nas i spojrzeli na nasze grobowe miny.
- Ejj, co się dzieję ? - zapytał mnie Mike stojąc nade mną.
- Tom pojechał do Ann, odrzuca połączenia a ja wiem, że coś się stało - powiedziałem zrezygnowany.
- Przestań, pewnie doskonale się bawią - Mike prychnął i machnął ręką.
Czułem jak zalewa mnie fala złości. No najlepiej, olać temat. A jak coś się stało ?
- No właśnie, to samo mówiłam - wtrąciła się Maggie.
Spojrzałem na nią tak jak nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się na nią spojrzeć.
- Na pewno do nas dołączą a teraz się trochę zabawmy - kontynuowała szeroko się uśmiechając.
Skąd w niej tyle optymizmu ? Zrezygnowany odłożyłem telefon na stolik. Nerwowo wytarłem spocone dłonie o dżinsy. Mike otworzył butelkę wódki…
życia miasto. Ciągle o niej myślałem. Przy każdym wietrze czułem jej słodki czekoladowy zapach włosów. Przed oczami miałem jej uśmiech . Za chwilę znów ją widziałem płaczącą i bezbronną. Uwielbiałem ją w każdym stanie. Siedziałem i myślałem co zrobiłem nie tak. Ocknąłem się dopiero kiedy skończyły mi się papierosy. Podniosłem się i wsiadłem do auta. Nie chciałem wracać do domu, do swojego łóżka w którym wczoraj razem spaliśmy.
Nieznana siła zaprowadziła mnie pod klub w którym się spotkaliśmy. Skierowałem się od razu do baru. Uśmiechnąłem się do znanej rudej barmanki, która podała mi podwójną szkocką. Siedziałem i piłem całą noc. Za cholerę nie mogłem jej wyrzucić ze swojej głowy...i serca. Podeszła do mnie nieznajoma brunetka i chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do łazienki. Czemu nie by w taki sposób spróbować zapomnieć o Ann ? Sam byłem dla niej lekiem po burzliwym rozpadzie jej małżeństwa. Wydawała mi się nie tylko zołzą, ale zimną bezwzględną kobietą..czułem się wykorzystany, może jej sposób i mi pomoże ? Wcale tak nie myślałem. Starałem się odgonić każdą negatywną myśl o niej. Nieznajoma coraz odważniej mnie dotykała. Całkowicie na mnie nie działała lecz po chwili bez oporów poddałem się dominacji brunetki, która szybko zdjęła ze mnie koszulkę…ten alkohol kiedyś mnie zgubi. Wiedziałem, że tego nie chce, ale uczucie rozrywającego się serca nie pozwoliło mi się zachować inaczej. Uległem jak pies znowu zahaczając o dno.
Komentarze
Prześlij komentarz