7.



Listopad 2016



         Skończyłem pakować swoją walizkę. Przed nami długa trasa koncertowa po całej Europie z zakończeniem w Stanach. Wracamy z chłopakami do porządnego grania. Cieszymy się na tą okoliczność jak dzieciaki. Pracowaliśmy prawie 2 lata nad nowym materiałem, który w końcu ujrzy światło dzienne. Poza tym wizja spędzenia pół roku z chłopakami jest świetną opcją na oderwanie się trochę od rzeczywistości. Mam nadzieję, że będzie jak za starych dobrych czasów kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Wszystko było dla nas nowe i sprawiało nam ogromną frajdę. Każdy pisk fanek, krzyki i śpiewanie tłumu razem z Billem sprawiało, że to co robiliśmy naprawdę miało sens. Chwyciłem swój bagaż i zszedłem na dół gdzie Maggie pomagała Billowi dopiąć walizkę. Wyglądali dość komicznie. Zaśmiałem się cicho pod nosem i wyszedłem przed dom, gdzie czekał na nas już Jost. Jego przeprowadzka do LA była nam całkiem na rękę. Jedynym minusem było to, że potrafił przyjść do nas chociażby w nocy i rozmawiać o interesach.
         Zbiłem z nim przyjacielską piątkę i usiadłem z przodu na miejscu pasażera. Otworzyłem Red Bulla, który jak zawsze czekał na mnie w schowku auta. Czekałem na Billa. Jak zwykle się ociągał. Poczułem w kieszeni wibrujący telefon. Emily. Pisała do mnie codziennie od tamtego dnia kiedy kazałem jej wyjść z naszego mieszkania. Raz na jakiś czas wysyłała mi pikantne fotki pewnie z nadzieją, że dam jakikolwiek znak życia albo po prostu znów zaproszę ją do siebie. Jednak nie robiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Owszem, miewałem chwile słabości i miałem ochotę ją zaprosić, ale całe szczęście szybko mi przechodziło. Jestem pewny, że jakbym teraz zaproponował spotkanie narobiła by sobie nadziei i sam siebie tym sposobem bym wkopał w bagno. Miłostki nie są dla mnie. Bez większego namysłu usunąłem wiadomość i schowałem telefon z powrotem do kieszeni. Spojrzałem w boczne lusterko i pokręciłem głową. Bill żegnał się ze swoją lady z dobre 15 minut. Trwałoby to dłużej gdyby David nie zwrócił mu dość dosadnie uwagi. Dobrze, że był ktoś kto panował nad tym całym chaosem i trzymał rękę na pulsie. I nie chodzi mi tylko o okiełznanie zakochanego Billa. Choć to chyba największe wyzwanie jakie miał David w ostatnim czasie. Odetchnąłem z ulgą, że nie muszę sobie sam z tym problemem radzić. Zakochany Bill potrafił być naprawdę nieznośny. Po chwili zrezygnowany wsiadł do samochodu i  pojechaliśmy w stronę lotniska.
- Ale dawno nie byłem w Berlinie, no i mamę zobaczymy. Tyle mam do opowiedzenia! -Bill się rozmarzył robiąc sobie dziwne zdjęcia na snapchacie, które później wstawiał na Instagrama.
         Ja trzymałem się daleko od wszelkich portali społecznościowych. Podejrzewam, że mój brat i tak wstawiał do internetu zdjęcia z moim wizerunkiem, zaprzeczając plotkom, że jednak nigdzie nie zginąłem. Dla świętego spokoju wolałem ich po prostu nie oglądać. Fakt, zdążyło mi się czasem podwędzić telefon brata i pooglądać Instagrama znajomych żeby wiedzieć co się dzieje. Później na imprezach byłem w temacie jeśli ktoś się odwoływał do wstawionego zdjęcia. Jednak nikt nie musiał o tym wiedzieć. Tym bardziej Bill, który by mnie zatłukł za dotykanie jego telefonu. W ostatnim czasie stał się bardzo przewrażliwiony na tym punkcie, ale intymne zdjęcia Maggie mnie nie interesowały. Podejrzewam, że o to chodzi jeśli tak broni swojego telefonu. Bill stara się być ostrożny jeśli chodzi o kontakty z dziewczynami. Lecz teraz całkiem mu odbiło. Pierwsze miłości zazwyczaj bywają zgubne. Miałem nadzieję, że tym razem jednak się mylę, bo dziewczyna mojego brata była nawet niczego sobie. Kto jak to, ale ja doskonale wiedziałem o czym mówię.
Jost zatrzymał się przy terminalu lotniczym. Zabraliśmy swoje walizki i udaliśmy się na odprawę. Po niecałych dwóch godzinach siedzieliśmy na pokładzie samochodu. Spojrzałem na Billa, który wyciągnął jakieś pismo modowe.
- Będę tęsknił za amerykańskimi dziewczynami - westchnąłem.
 Bill przewrócił oczami i spojrzał na mnie krzywo. Nic nie mówił. Ostatnio przestał mówić mi już o Ann. Mieliśmy kilka poważniejszych rozmów(poważniejszych oczywiście jego zdaniem) o tym, że się o mnie martwi, że z nikim się nie spotykam. Prawie codziennie słuchałem jaki to on jest szczęśliwy i tego samego chce dla mnie. Nie potrafił pojąć, że dla mnie szczęście to pojęcie względne a radość sprawia mi praca. I imprezy. Choć trochę miał racji, że się zmieniłem, bo od czasu Emily nie zaliczyłem żadnej panny. Wracamy do Niemiec więc raczej to szybko ulegnie zmianie. A Ann ? Od naszego ostatniego  spotkania minęło sporo czasu. Nie interesowało mnie to nawet co się u niej dzieje. Pewnie zeszła się z mężem i tego się trzymałem. I w sumie ta myśl mnie całkowicie do niej zniechęca. Mimo wszystko myślałem o niej głównie jak byłem pod wpływem. Płeć piękna raczej to chyba nazywa sentymentami. Pieprzyć to. Założyłem słuchawki na uszy i odpłynąłem. Mam nadzieję, że obudzę się już w Berlinie, bo strasznie nie lubię latać.
       Obudził mnie głos stewardessy, że jesteśmy już na miejscu. Odetchnąłem z ulgą. Po okropnym lądowaniu wysiedliśmy z samolotu i udaliśmy się po walizki. Bill był strasznie podekscytowany. W czarnych okularach wyszliśmy z budynku lotniska. Zawiało chłodnym powietrzem. Pogoda w Los Angeles była o niebo lepsza. Tu już panowała smutna ponura jesień a w powietrzu było czuć, że zima nadchodzi i jest coraz bliżej. Na parkingu przy lotnisku zauważyłem znajomego Mercedesa. Gustav i Georg już na nas czekali.
- Jak dobrze Was widzieć! - krzyknął do nas Georg.
Uśmiechnąłem się lekko i szturchnąłem Geo w ramię.
- Stary, tęskniłem za Tobą - zaśmiałem się.
- Nawet nie wiesz jak ja ! - roześmiał się i zbił ze mną przyjacielską piątkę - Wsiadajcie - rozporządził a my posłusznie zajęliśmy miejsca w aucie.
- Opowiadajcie co słychać - Bill spojrzał najpierw na Georga, który skupiał się na jeździe a później na Gustava, który coś przeglądał w telefonie.
- Zostanę ojcem - Gustav lekko się uśmiechnął do Billa.
- Kurwa, w pieluchy chcesz się bawić? - zaśmiałem się cicho.
Gus nic nie odpowiedział, no raczej może nie zdążył, bo oczywiście wtrącił się mój brat.
- Ale super! U nas po staremu. Ja dalej jestem z Maggie, z tą którą Wam ostatnio pokazywałem na Skypie. Słuchajcie, magia. A Tom przez chwilę miał szansę na prawdziwy związek, ale to spierdolił - mój brat uśmiechnął się dość szeroko.
- Nie ja to spierdoliłem tylko ona - przewróciłem oczami.
- No na pewno, jesteś głupi i tyle - zaśmiał się Gustav.
- Tak czy inaczej mój kochany brat wrócił do starych nawyków, ale coś ostatnio sprzęt mu zawodzi chyba. - Bill mnie klepnął w ramię a Georg odwrócił się na chwilę do mnie i szeroko się uśmiechnął.
Spojrzałem z wściekłością na brata. Żart mu się ostatnio wyostrzył. Pewnie szkoła jego dziewczyny. Ona potrafiła nieźle dogadać.
- Tak jest stary. Tak trzeba. Odpoczynek od lasek też się należy, bo można dostać niezłego pierdolca - puścił mi oczko a ja się tylko lekko uśmiechnąłem kiwając głową.
Podróż mnie wymęczyła i nie miałem chęci na rozgrzebywanie starych tematów. Czasy opowiadania sobie o podbojach łóżkowych miałem już dawno za sobą.
        Reszta drogi minęła nam szybko i dojechaliśmy na miejsce. Wnieśliśmy walizki i całą czwórką rozsiedliśmy się w salonie. Mieliśmy jeszcze parę godzin do wywiadu w niemieckiej telewizji a jutro miał się odbyć koncert. Zmiana czasu dawała się we znaki. Georg zrobił mi mocną kawę jednak i ona nie pomogła.Czułem się zmęczony. Udawałem zainteresowanego rozmową Gustava jak to się u niego pozmieniało. Bill z ekscytacją opowiadał o swoim związku i planach związanych z modelingiem. Patrzyłem jak zahipnotyzowany w telewizor. Georg usiadł koło mnie i delikatnie mnie szturchnął w ramię.
- Chcesz pogadać? - zapytał cicho tak żeby reszta go nie usłyszała.
- O czym? - spojrzałem na niego i wytarłem dłonie o spodnie.
- O tej lasce. Jakiś milczący jesteś. Tom, to do Ciebie niepodobne.
Skrzywiłem się lekko na samą myśl, że mógłbym się jeszcze komuś zwierzyć oprócz Billowi. Wtedy dużo mnie to kosztowało i nie chciałbym jednak tego powtarzać. Z Georgem mogliśmy rozmawiać o wszystkim godzinami, ale wiedziałem, że ten temat nie jest wart uwagi. Musiałem z tego jakoś wybrnąć. Lubiłem go, ale chciałem mimo wszystko skrywać wszystko w sobie i nie przypominać sobie o tym co się stało.
         Nie zdążyłem nic mu odpowiedzieć kiedy wibrujący telefon w kieszeni mnie uratował. Znów Emily. Tym razem połączenie. Chyba muszę dosadniej jej powiedzieć żeby spadała. Wyszedłem z salonu pokazując Georgowi telefon tłumacząc tym, że muszę wyjść odebrać. Kiwnął głowę i usiadł koło Gustava włączając się do rozmowy. Odpaliłem papierosa i usiadłem przed domem na schodach.
- Emily, czemu nie śpisz? - odebrałem i powiedziałem chłodno do słuchawki.
- Nie mogę. Możesz się spotkać? - odpowiedziała krótko.
- Wracam za pół roku. Jestem w trasie. Nie mam czasu rozmawiać. Nie dzwoń i nie pisz.
Już miałem się rozłączyć kiedy wtrąciła jeszcze jedno zdanie.
- To ważne Tom.
Cicho się zaśmiałem pod nosem strzepując popiół na betonowe schody.
- Mała, nic nie jest ważne. - rozłączyłem się, wyciszyłem telefon i schowałem go do kieszeni.
         Zaciągnąłem się papierosem i spojrzałem na swoje dłonie. Prychnąłem sam do siebie. Marzyłem tylko żeby być już po wywiadzie i się napić złotego trunku. Nie mogłem dać siebie wkręcić znowu w gierki jakieś dziewczyny. To zawsze ja dyktowałem zasady i za cholerę nie dam jej szansy tego zmienić. Już jedna nieźle namieszała.

***


          Kiepsko znosiłam ciążę. To był już prawie 30 tydzień a ja czułam się jak piłka. Ograniczałam wyjścia. Pracowałam głównie w domu. Adam nie dawał za wygraną. Odwiedzał mnie czasami pytając czy niczego nie potrzebuję. Od czasu do czasu z własnej nieprzymuszonej woli robił zakupy. Szukał pretekstu tylko do tego żeby się do mnie zbliżyć. Nie uległam mu. Ciąża pomogła mi w zapomnieniu o wszystkich przykrych incydentach. Brzmi to absurdalnie, ale to jednak prawda. Jako partnera skreśliłam go już dawno lecz nadal miał być ojcem mojego dziecka, które już niedługo przyjdzie na świat. Mój prawnik radził wstrzymać się z pozwem do czasu rozwiązania. We wszystkim pomagała mi Katrin. Dla mnie to dalej było wielkie wyzwanie. Trochę przerażała mnie wizja bycia matką. Nie tak to sobie wszystko wyobrażałam.

           Leżałam na kanapie w salonie i przeglądałam w laptopie oferty kupna łóżeczek. Na żadne nie mogłam się zdecydować. W przyszłym tygodniu zaczynam remont małego pokoju. Chcę żeby mojej córeczce niczego nie brakowało. Ciszę w mieszkaniu zagłuszał włączony w tle telewizor. Poprawiając się na sofie przypadkiem nacisnęłam na guzik pilota i zmieniłam kanał.
Przeszedł mnie dreszcz.
Pokręciłam głową.
Znów do moich uszu dobiegł znajomy głos.
Spojrzałam na ekran telewizora. Moim ciałem znowu wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz. Odłożyłam laptopa z kolan i pogłaskałam swój brzuch. Robiłam to dość często, nawet nieświadomie. Patrzyłam w ekran jak zahipnotyzowana. Czułam jak robi mi się niedobrze. Tom.
Jego głos sprawiał, że nie potrafiłam panować nad emocjami. Bywały noce kiedy się budziłam, bo przez sen czułam jego dotyk. Dokuczały mi wtedy wyrzuty sumienia.  Tłumaczyłam to wszystko sobie buzującymi hormonami. Przymknęłam oczy i wypuściłam powietrze z płuc. W jednej chwili pod powiekami powróciły obrazy z wakacji z Los Angeles. Otworzyłam oczy i patrzyłam w ekran.
Tom jest w Berlinie.
Był tak blisko. Uśmiechnęłam się lekko kiedy zza szklanej tafli Tom się uśmiechał. Wyglądał nieco inaczej, ale zapewne dzięki całemu sztabowi stylistów jednak wolę go w mniej “odpicowanej” wersji. On zawsze wyglądał dobrze. Jego obraz i głos dobiegający z odbiornika to było dla mnie za dużo. Mimo iż lubiłam na niego patrzeć, ale tym razem coś od środka łamało mnie na pół. Impulsywnie wyłączyłam telewizor. Całe szczęście, że Berlin jest ogromnym miastem. Jakbym go spotkała nawet nie potrafiłabym mu spojrzeć w oczy. Z drugiej strony wspomnienia sprawiły, że bardzo chciałam go zobaczyć i poczuć znów jego zapach.
    Odłożyłam laptopa, chwyciłam za telefon i próbowałam dodzwonić się  do Katrin. Dźwięki połączenia ciągnęły się w nieskończoność. Nie odbierała. Była  mi teraz bardzo potrzebna. Chciałam chwilę z nią pogadać, żeby choć na trochę zaraziła mnie swoim optymizmem.  Od kiedy jej mąż wyjechał, nie miała już tyle czasu dla mnie co kiedyś. Przed samym rozwiązaniem potrzebowałam jej jeszcze bardziej.
     Czułam nieprzyjemne uczucie w żołądku. Rozłożyłam się na kanapie przymykając oczy. Cicho wypuszczałam powietrze z płuc starając się uspokoić. Spojrzałam na zegar wiszący nad telewizorem. 13.00. Za godzinę miałam umówioną wizytę w przychodni a ja leżałam sparaliżowana z "fikającym" żołądkiem. Najgorsze było to, że bałam się, że przedwcześnie urodzę. Nie byłam na to gotowa. Ogólnie na nic nie byłam gotowa.
      Po długim leżeniu i patrzeniu w sufit zmotywowałam się aby wstać i zebrać się na wizytę u lekarza. Zebrałam potrzebne dokumenty i zamówiłam taksówkę. W tym stanie, którego nie potrafiłam zbytnio wyjaśnić - nie chciałam wsiadać za kółko. Ubrałam płaszcz, który podkreślał mój brzuszek i wyszłam przed dom. Lubiłam się tym chwalić, że będę mamą., mimo iż niekoniecznie czułam, że nią będę. Tego dnia zdecydowanie wolałabym zostać w domu. W jednej chwili wszystko wróciło podwójnie. Ta cała tęsknota za jego osobą.  Dlaczego ?
Cholera.



***



       Wyszliśmy ze studia telewizyjnego.
- Idziemy coś zjeść ? - Bill spojrzał na mnie z uśmiechem.
Kiwnąłem głową. Szliśmy przez ponury Berlin w czarnych okularach. Wybieraliśmy się do naszej ulubionej knajpy w samym centrum miasta. Bill znowu klikał coś w swoim telefonie prawie wpadając na uliczną lampę.
- Uważaj ! - odciągnąłem go na bok i uchroniłem  przed bolesnym starciem z lampą - Co Ty tak robisz w tym telefonie ? - spojrzałem na niego.
- Maggie wysłała mi właśnie smsa na dobranoc - Bill uśmiechnął się szeroko do wyświetlacza telefonu.
Cieszyłem się, że w końcu zaczął smakować życia towarzyskiego a nie żył tylko muzyką, ale ciągła paplanina o Meg była męcząca. Berlin jak zawsze tętnił życiem. Każdy się gdzieś spieszył. Odczuwałem jednak wewnętrzny spokój. W Los Angeles wszystko było bardziej szalone. Po chwili byliśmy już na miejscu. Miałem wchodzić do budynku kiedy brat mocno mnie szarpnął za ramię.
- Nie interesuje mnie to co pisze do Ciebie dziewczyna - spojrzałem na niego.
Bill pokręcił głową i westchnął.
- Nie o to chodzi. Spójrz na drugą stronę ulicy. - dyskretnie wskazał palcem na wychodzącą dziewczynę z budynku z naprzeciwka.
 - Tom, to Ann. - szepnął do mnie.
 - No co Ty - zaśmiałem się i  puknąłem się w czoło dając w formie gestu bratu do zrozumienia, że ma jakieś omamy.
- Spałeś z nią ? - spojrzał na mnie.
Co to za pytanie ?
- O co Ci chodzi ? Daj mi spokój z tą całą Ann, była chwilę, wyjechała i jej nie ma i nie będzie. - wysyczałem przez zęby.  Ale mnie wkurwiał.
- Tom, ona jest w ciąży - Bill chwycił moje ramiona i mocniej potrząsnął.
Co on plecie ? Nieśmiało spojrzałem na drugą stronę ulicy. Kurwa. Czułem jak nogi się pode mną uginają. Czemu tak na nią reaguję ? Dalej byłem na nią wściekły. Stałem jeszcze chwilę i patrzyłem jak ładnie wygląda. Ciążowy brzuszek jej pasował. Mimo to w głębi serca byłem zawiedziony . Za cholerę nie mogłem tego uczucia racjonalnie wyjaśnić. Ann w ciąży ? Nie dochodziło to do mnie. W myślach tłumaczyłem sobie, że to pewnie nie ona. A zresztą - co mnie to interesuje? Nic nas nie łączyło i nie łączy. Znów podświadomie oszukiwałem sam siebie.
 - Od całowania nie zachodzi się w ciążę Bill. Nie spałem z nią. Wróciła do męża to i jest w ciąży. Co Cię tak dziwi ? - spojrzałem na brata klepiąc go po ramieniu i wszedłem do knajpy chociaż miałem gulę w gardle i wiedziałem, że nic nie przełknę.
        Przez głowę przewijało mi się tysiąc myśli. Była już w ciąży kiedy ją poznałem? Ukrywała by to? Ale też nie,bo piła alkohol. Dużo alkoholu. Nie wyglądała wtedy na nieodpowiedzialną osobę. Chociaż po niej było można się wszystkiego spodziewać. Tak naprawdę tęskniłem za nią. Broniłem się od tego uczucia, ale wspomnienia brały w górę. Śniła mi się co nocy. Nie miałem odwagi do niej zadzwonić i zapytać czemu uciekła. A może po prostu nie chciałem wiedzieć? Była dla mnie już zamkniętym rozdziałem. Tak, tak sobie wmawiałem. Miałem do niej żal, że jej zaufałem a ona wszystko spierdoliła. Miałem żal do niej też, że przez nią znowu się stoczyłem zaliczając panienki. Udowodniła mi, że każda kobieta jednak jest taka sama. Mimo wszystko czemu jej widok mnie poruszył? Zobaczyłem ją i straciłem na chwilę umiejętność oddychania. Jeszcze ten brzuch… Chciałem wykrzyczeć całemu światu wszystko co we mnie siedzi. Za cholerę nie mogłem się w tej chwili ogarnąć.
       Bill dosiadł się do mnie do stolika.
- Ale musisz przyznać, że wygląda nieźle. - lekko się do mnie uśmiechnął.
Wiedziałem, że znowu podłapie temat Ann i będzie siedział i mi gderał jakby chciał całą winę zwalić na mnie, że to przeze mnie wyjechała. Bo przecież wszystko zawsze ja psułem a cały świat kręcił się wokół niej.  Czułem się z tym okropnie, że wina leżała całkowicie po jej stronie. Poczułem się jak zabawka.
- Przestań, znowu zaczynasz? Rozmawialiśmy już o tym. - spojrzałem krzywo na brata.
Bill wzruszył ramionami i sięgnął po kartę.
- Zadzwoń do niej - powiedział do mnie spokojnym głosem.
- Co mam zrobić? Ty siebie słyszysz? - schyliłem się i szepnąłem do brata.
 Puszczały mi nerwy a publicznie nie chciałem robić żadnych scen. Bill przewrócił teatralnie oczami.
 - No ja bym chciał wiedzieć co się wtedy stało, jak się czuje i co u niej słychać - spojrzał z powrotem na kartę.
- Ty to Ty, ja to ja - westchnąłem.
Znając Billa na moim miejscu od razu by jej szukał po świecie. Był taki beztroski i myślał, że w życiu wszystko jest łatwe. Po co pchać się tam gdzie Cię nie chcą?
- Była Ci bliska, sam mówiłeś. - kontynuował.
- Ojj, nie była - spojrzałem groźnie na niego - koniec tematu - chwyciłem kartę a Bill podniósł dłonie na znak, że odpuszcza.
             Nic nie dam rady zjeść, ale może jakiś trunek pomoże mi odgonić myśli o Ann. Brat zamówił ogromną porcję frytek a ja zdecydowałem się jedynie na piwo. Siedziałem i patrzyłem jak brat próbuje artystycznie sfotografować swoje zamówienie.
- Wszystko jej wysyłasz? - spojrzałem na brata.
 - Nie, to na instastory - uśmiechnął się i odłożył telefon.
Nie wiem co jest pasjonującego w pokazywaniu ludziom co się właśnie je. Tym bardziej, że były to tylko frytki. Przez cały pobyt w restauracji nie odezwaliśmy się do siebie słowem.     
        Kiedy wyszliśmy z restauracji mrok ogarniał już miasto. Zaszliśmy jeszcze do pobliskiego sklepu i obładowani prowiantem na dzisiejszą noc wróciliśmy do domu Georga.
Georg i Gustav byli już nieźle porobieni. Geo nagrywał telefonem śpiącego Gustava przy kuchennym blacie. Jak kiedyś. Jak dzieci.  Postawiliśmy siatki z alkoholem na stół w salonie i poszedłem po kieliszki. Geo skończył swoje dziennikarskie dzieło i dołączył do nas. Chwyciłem za butelkę wódki i nalałem nam po pełnym kieliszku. Przechyliłem szkło i nawet się przy tym nie skrzywiłem. Kolejka leciała za kolejką. Bill zdecydował się po pewnym czasie na drinki. Pił jak baba. Na szczęście Georg dotrzymywał mi tempa. Odkręciłem korek z kolejnej butelki. Paląca wódka nie była tak nieprzyjemna jak uczucie, że Ann o mnie zapomniała i to, że będzie matką. Z każdym kolejnym kieliszkiem myślałem o niej bardziej. Z jednej strony tak bardzo jej nie chciałem a z drugiej czułem, że jest mi potrzebna. Ale potrzebna do czego ? Nawet w tej chwili nie potrafiłem sobie wytłumaczyć czemu była mi tak potrzebna. Znów. Znów zrobiła mi mętlik w głowie.
          Każdą myśl zapijałem wódką a wspomnienie o niej i tak wracało z dwojoną siłą. Miałem w sobie na tyle odwagi żeby jej wszystko wykrzyczeć. Chociaż doskonale wiedziałem, że by to nic nie zmieniło. Będzie miała dziecko z tym kurwiarzem. Jak mogła być tak głupia? Poświęciłem jej swój czas żeby wyszła cało z tego toksycznego związku a ona jeszcze zrobiła sobie z nim dziecko. Nie powiem, że nie, ale ciąża jej służyła. Jej buzia lekko się zaokrągliła. Widziałem ją z daleka, ale widziałem jak promienieje. To bolało. Nie potrafiłem określić uczuć co do niej. Żadna kobieta nie zakręciła mi tak w głowie. Myślałem, że mi przeszło. Wystarczyła chwila żebym ją zobaczył a znowu wróciłem do punktu wyjścia i tak bardzo chciałem ją mieć obok, ale i jej nienawidziłem. Zaczęła przemawiać przeze mnie wódka kiedy wyciągnąłem swój telefon z kieszeni. Bez żadnych oporów wysłałem jej smsa. Mimo, że mnie zraniła Nie miałem wcześniej odwagi nawet usunąć jej numeru.
***
              Po krótkiej letniej kąpieli położyłam się do łóżka z laptopem. Miałam do skończenia kilka tłumaczeń. Praca mi nie szła. W głowie ciągle miałam głos Toma. Starałam się za wszelką cenę odgonić myśli o nim. Sumienie gryzło mnie od środka. Wzięłam głęboki oddech i wzięłam się do pracy. Kończyłam już jedno tłumaczenie kiedy mój telefon nadał powiadomienie o nadejściu smsa. Pewnie Katrin dopiero zauważyła masę połączeń ode mnie. Chwyciłam go z szafki nocnej. Otworzyłam buzię ze zdziwienia. Co ?
 “Gratuluję Ann. Szczęśliwego rozwiązania”
             Nadawcą był nie kto inny jak sam Tom. Siedziałam wpatrzona w wiadomość. Czytałam go z kilkadziesiąt razy. Nie dochodziło to do mnie. Skąd on wie? Chciałam żeby wiedział, ale ode mnie. Nie mamy wspólnych znajomych, nie mamy kont na portalach społecznościowych. Musiał mnie widzieć. Z zamyśleń wyrwała mnie córka, którą postanowiła zorganizować sobie wieczorną potańcówkę i kopała niemiłosiernie mocno. Dotknęłam brzucha starając się ją nieco uspokoić. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie potrafiłam zinterpretować ukrytego przekazu tej wiadomości. Napisał to z litości, z sarkazmem czy po prostu po przyjacielsku? Najlepszą opcją wydawała mi się ostatnia. Chociaż z drugiej strony dalej mógł być na mnie zły. Ale to Tom Kaulitz. Jestem pewna, że szybko się pogodził z moim wyjazdem, porwał się w wir pracy albo po prostu znalazł sobie inną panienkę przy której zgrywał superbohatera. Co wychodziło mu świetnie. Drugą opcją było to, że nawet nie przejął się moim wyjazdem. Chciał się pobawić tylko w psychologa - co doskonale mu wychodziło, do tego akurat nie miałam żadnych zastrzeżeń. Przymknęłam oczy i przypomniałam sobie moment kiedy poprosiłam żeby mnie pocałował. Łzy napłynęły mi do oczu. Wolałabym raczej wspólnych chwil nie pamiętać. Odłożyłam telefon i laptopa. Zgasiłam lampkę stojącą przy łóżku i kiedy mała się uspokoiła, kręciłam się jeszcze w łóżku analizując wszystko po kolei. Po 2-3 godzinach zasnęłam ze zmęczenia.
             Obudził mnie dzwonek telefonu. Pewnie dzwonią  z pracy. Zaspana po omacku sięgnęłam dłonią do stolika nocnego i odebrałam połączenie.
-Halo? - powiedziałam powstrzymując ziewanie.
-O hej. Obudziłem Cię? - kiedy usłyszałam znajomy głos momentalnie się przebudziłam i gwałtownie usiadłam na łóżku. No takiej pobudki to w życiu  bym się nie spodziewała.
- Bill? Skąd masz mój numer - zapytałam zdziwiona. Jeszcze tego brakowało, żeby brat Toma zwracał mi głowę.
 - Tom zasnął z telefonem w ręku pewnie czekał aż odpiszesz a że się napił no ale nie ważne. - powiedział spokojnym głosem.
No tak, na trzeźwo by się nawet nie odezwał. Czyli napisał tą wiadomość z sarkazmem. Czego ja się w ogóle spodziewałam. Nie odzywałam się. Miałam gulę w gardle a mój żołądek znowu "fikał".
- Widzieliśmy Cię wczoraj przelotem na mieście. Chciałem Ci pogratulować. - gadał jak najęty.
Czyli jednak mnie widział. Ściskało mnie w sercu, że ich nie widziałam i nie mogłam zobaczyć Toma choć na chwilę na żywo a nie w szklanym ekranie.  Konfrontacja z nim byłaby naprawdę ciężka, ale chciałam choć z daleka móc go zobaczyć. Tak. Żeby potem znów płakać. O ironio. Te hormony mnie kiedyś wykończą.
-Mhmm - zająknęłam się - Dzięki. Tylko po to dzwonisz? - zapytałam już dosyć pewnie.
Ann, spokojnie to tylko Bill. Przyjazny człowieczek. I brat Toma. Brrr...
 - No w sumie to tak. Zaproponowałbym Ci jakieś spotkanie, ale sądzę, że mój brat by mnie zabił - ściszył ton głosu.
- To nie jest dobry pomysł Bill. - odpowiedziałam spokojnie.
- A to zapytam tylko chłopczyk czy dziewczynka? - zapytał melodyjne.
- Dziewczynka - odpowiedziałam z uśmiechem.
 - Ale super Ann. Miło było Cię usłyszeć. Mam nadzieję, że kiedyś będzie okazja, że wytłumaczysz czemu zniknęłaś. Trzymaj się.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo usłyszałam w słuchawce sygnał przerwania połączenia.
              Siedziałam na łóżku chwilę się zastanawiając. Może byłoby mi lżej jakbym to z siebie wszystko wyrzuciła? Katrin wie, ale podzielenie się z nią tym, nie sprawiło takiego efektu jakiego zamierzałam. Dalej było ciężko. Jak powiem Billowi to on na pewno przekaże wszystko bratu i będzie po sprawie. Nawet nie będę musiała patrzeć Tomowi prosto w oczy.  Niedługo zaczynam wszystko od nowa, więc jeśli jest okazja trzeba zakończyć stare sprawy. Bez dłuższego namysłu wybrałam numer Billa. Obym tego nie żałowała. Słysząc dźwięk połączenia myślałam, że mój żołądek eksploduje.
- O dzwonisz do mnie? - zapytał zdziwiony.
- Słuchaj, spotkajmy się. Chcę porozmawiać. Tylko tak - westchnęłam - żeby Tom nie widział. Ja wiem, że to Twój brat, ale proszę Cię…-głos mi się załamał.
 - Spokojnie Ann. Nic nie będzie wiedział. Wyślij mi adres smsem a ja się wymknę póki on śpi.
              Rozłączyłam się i od razu podesłałam adres Billowi. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki w celu porannej toalety. Kiedy wyszłam usiadłam przy kuchennym stole. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Tak szybko ? Spojrzałam na zegarek stojący na blacie kuchennym. Siedziałam bez ruchu ponad godzinę ? Dziwne, że mała nie przerwała mi tego "zawieszenia".  Czułam jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Głęboko odetchnęłam i otworzyłam drzwi.  Muszę się uspokoić, przecież sama go zaprosiłam.
- Hej - przywitał się ze mną radośnie.
 Bez słowa go wpuscilam do mieszkania. Po chwili patrzenia na niego w końcu się odezwałam.
- Napijesz się czegoś? - lekko się uśmiechnęłam.
 - Kawę proszę.
Jaki on był wyluzowany. A ja ledwo stałam na nogach. Trzęsącymi się dłońmi zaparzyłam mu kawę i usiedliśmy do stolika. Nerwowo bawiłam się przydługimi rękawami swetra. Wydawało mi się to wtedy takie fascynujące. Starałam się głęboko oddychać, ale tak żeby nie wiedział, że jestem zestresowana i przejęta. Czego ja się tak boję ?
 - Opowiesz mi wszystko od początku? - spokojnym głosem przerwał ciszę.
- Nie będziesz mnie oceniał? - spojrzałam na niego nieco przerażonym wzrokiem.
- Nie będę - uśmiechnął się do mnie ciepło.
- No dobra - westchnęłam. - Jak widzisz jestem w ciąży. Dowiedziałam się w ten dzień jak miała być u Was impreza. No po prostu znalazłam test i z ciekawości go zrobiłam nie biorąc w ogóle do głowy, że mógł wyjść pozytywny - załamał mi się głos po raz kolejny.
Czym ja się tak stresuje? To tylko Bill.
- Czyli zaszłaś w ciążę jeszcze jak z mężem wszystko było okej? - przerwał mi.
Nieśmiało kiwnęłam głową.
- Spanikowałam. Rozsypało się to wszystko co wtedy przez te wszystkie dni Tom próbował we mnie poskładać. Bałam się mu powiedzieć. Stawał mi się coraz bliższy, był dla mnie oparciem.. A ja uciekłam. Uciekłam, bo myślałam, że tak będzie dla nas lepiej. Resztę już chyba znasz. - wybuchłam płaczem.
Powiedziałam to. W końcu poczułam jak spada ciężar z mojego serca. Bill nieśmiało dotknął moich dłoni. Płakałam. Bardzo głośno.
- Ann, mogłaś spróbować mu powiedzieć, jesteś z tym mężem dalej? - mówił spokojnym głosem.
- Jezu Bill, Miałam przyjść i powiedzieć coś w stylu “wiesz Tom jestem w ciąży, może chciałbyś ze mną zostać? “. Nie, nie jestem z nim. - wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem.
Bill pokrecil głową i napił się kawy.
- Gdybyś mu powiedziała co i jak to by może Cię tak nie potępial - spojrzał na mnie.
 Że co on robi?
- A no tak. Mogłam się spodziewać, że mnie nienawidzi - wytarłam nos rękawem jak mała dziewczynka.
- Nie wiem co czuje tak naprawdę. Mówił tylko, że nie byłaś mu bliska. Ale ja w to nie wierzę. Broni się sam przed sobą - szepnął.
Poczułam jak mała daje mi w brzuchu niezły wycisk i pogłaskałam się nerwowo po brzuchu
- Ann! Co się dzieje? - krzyknął i spojrzał na mnie wystraszony.
- Nic, nic. Ona reaguje tak na stres. Kopie mnie żebym się ogarnęła - uśmiechnęłam się lekko.
To był ten czas, żeby lepiej zmienić temat. Nie chciałam jeszcze rodzić. I to przy nim. - No, ale jak mamy wyjaśnione to opowiadaj co u Ciebie i co u Maggie. Skoro już mnie odwiedziłeś to pogadamy też miło - uśmiechnęłam się do niego ciepło.
         Zaczął opowiadać o swojej dziewczynie, o trwającej trasie koncertowej z wielkim przyjęciem. Jednym uchem wpuszczałam, drugim wypuszczałam. Nie było to w porządku wobec niego, ale w głowie cały czas miałam obraz i głos Toma. To było silniejsze niż wszystko inne. Bill dopił kawę i zbierał się do wyjścia.
 - Dzięki Ann, że chociaż mi wyjaśniłaś wszystko. - przytulił mnie z wielkim trudem szeroko się uśmiechając. Spojrzałam na swój brzuch.
 - No trochę ciężko mnie już objąć. - zaśmiałam się - Ja też dziękuję.
             Bill uśmiechnął się i wyszedł z mieszkania. Ann jesteś aktorką pierwszej klasy. Wcale nie jest dobrze i wcale nie jest lżej. Wróciłam z płaczem do łóżka. Cholera. Sama sobie jestem winna.  Bolało. Bolało, że uważał, że w żadnym stopniu nie byłam dla niego bliska. Bolało też to, że wiedziałam jak Bill wróci teraz do Toma wszystko mu wyśpiewa. Wiedziałam, że będzie mnie nienawidził jeszcze bardziej. Miało mi to pomóc, ale czuję jednak, że jest o wiele gorzej. Zanurzyłam twarz w poduszce i dałam upust emocjom.


***



              Obudził mnie trzask drzwi wejściowych. To pewnie Bill. Tylko on tak z rana potrafi hałasować. Podniosłem lekko głowę. Strasznie mnie bolała a w ustach miałem jeszcze posmak wczorajszej wódki. Spojrzałem na telefon. Było już dość późno. Za kilka godzin mieliśmy koncert. Jeszcze raz spojrzałem na wyświetlacz.

Kurwa.
Pisałem do Ann.
Nie odpisała. Bo co ja w ogóle do niej pisałem? Pokręciłem głową, wstałem i udałem się do kuchni. Całe towarzystwo siedziało przy stole. Jedynie Bill nie odczuwał wczorajszego wieczoru. Cwaniaczek. Zawsze tak samo.
- Ale mam kaca. - rzuciłem w stronę chłopaków otwierając lodówkę.
- Masz z 4 godziny, żeby doprowadzić się do normalności - wybełkotał Gustav.
Sięgnąłem po zimnego Red Bulla i usiadłem do chłopaków. Czułem się okropnie. Ból głowy się nasilał. Chyba mnie pokarało za wypisywanie smsów pod wpływem alkoholu. Siedziałem i trzymałem się za głowę.
- Trzymaj - Georg mi podał jakieś tabletki i szklankę wody.
Łyknąłem i popiłem wodą.
- Tom, czemu pisałeś wczoraj do Ann? - Bill spojrzał na mnie.
A ten znowu o niej. Zabije go kiedyś.
- Nie wiem, daj mi spokój - syknąłem. - Pójdę się przespać. Obudźcie mnie - wstałem i udałem się do pokoju.
Wiedziałem, że Bill będzie drążyć temat. Nie chciałem o niej gadać. Tym bardziej przy chłopakach.  Wystarczy, że słyszałem jej imię a kuło mnie coś w środku. Wystarczy, że pomyślałem, że ma znów rodzinę i znowu byłem wściekły. Czemu po prostu nie mogłem cieszyć się jej szczęściem? Przez głowę przeszła mnie myśl, że zazdrościłem jej mężowi. Tak. Zazdrościłem. Tego, że to ja nie jestem na jego miejscu. Kobieto, co Ty ze mną zrobiłaś? Położyłem się na łóżko i chwilę moment odleciałem.
         Poczułem lekkie szarpnięcie.
 - Tom, wstawaj - usłyszałam głos Georga.
Lekko otworzyłem oczy i podniosłem się z łóżka. Przeciągając się poszedłem do łazienki. Po 30 minutach byłem już gotowy do wyjścia.
             Chłopacy zaraz wychodzicie - Jost stał przed nami - Wszystko jest sprawdzone, działa jak należy. Dajecie ostrego czadu jak za starych czasów.
Bill klasnął w ręce. Tego mi brakowało. Koncertów. Podczas grania mogłem się wyłączyć totalnie i zagłuszyć wszystkiego swoje myśli.
- Wracacie z wielkim impetem - David pokazał nam wejście na scenę i pokazał gest trzymania kciuków.
         Koncert to było istne szaleństwo. Piski fanek, totalny rozpierdol. Zadowoleni i podekscytowani zeszliśmy ze sceny. Zbiliśmy piątki z organizatorami a Jost klepał nas po ramionach. Wybraliśmy się do garderoby gdzie czekało na nas pyszne jedzonko i litry alkoholu. Georg rzucił mi butelkę z piwem.
- To była jazda bez trzymanki - podekscytowany usiadł na krzesełku.
 - Brakowało mi tego - westchnąłem i otworzyłem piwo.
Bill nagrywał filmiki z backstage’u. Wszyscy dobrze się bawili. Totalna sielanka. A ze mnie zeszło całe podekscytowanie i siedziałem na kanapie bawiąc się telefonem. Nawet zrywanie etykiety z butelki było ciekawszym zajęciem. Bill zauważył, że od razu coś jest nie tak. Wykorzystał chwilę kiedy Georg i Gustav grali w pokera i usiadł koło mnie.
- Tom, co się dzieje? - spojrzał na mnie wzrokiem pełnym troski.
- Kochasz Maggie? - spojrzałem na niego i napiłem się piwa.
Po prostu przytaknął. Bez chwili namysłu.
 - Po czym to poznałeś? No, że ją kochasz? - zapytałem.
Bill się delikatnie uśmiechnął.
 - To się czuje. Dobrze czuje się w jej towarzystwie. Martwię się o nią. Stawiam jej szczęście ponad wszystko. Ciężko to nazwać słowami - odpowiedział.
Przytaknąłem głową i znów się napiłem.
- Kochasz ją? - Bill spojrzał na mnie.
- Kogo? - wypaliłem bez namysłu.
- Ann - westchnął.
Spiorunowałem go wzrokiem. Kocham ją? Co on bredzi.
 - Znam ją za krótko żeby mówić o jakichkolwiek uczuciach. Zwróciła mi w głowie. Myślałem, że mi przeszło, ale jak ją zobaczyłem znowu coś we mnie pękło.. - zaczynałem się otwierać przed własnym bratem po raz kolejny mimo, że się starałem przed tym bronić.
- Czas nie jest wyznacznikiem Tom -dotknął mojego ramienia.
 - To bez znaczenia. Ma rodzinę. Pełna rodzinę. - przechyliłem kolejny raz butelkę i wróciłem do skrobania etykiety.
Bill zaczął się wiercić niespokojnie na kanapie. Spoglądałem na niego kątem oka i widziałem, że coś go trapi i zaraz o tym powie.
- Rozmawiałem z nią - powiedział po chwili ciszy głośno wypuszczając powietrze.
 Że co? Kiedy?
 - Co Ty gadasz w ogóle? - spojrzałem na niego krzywo.
 - No zasnąłeś wczoraj z telefonem w ręku, widziałem że do niej pisałeś wziąłem numer i zadzwoniłem. - ściszył głos.
Wstałem zdenerwowany a wręcz wkurwiony co zwróciło uwagę chłopaków.
- Na chuj Bill dzwoniłeś?! - krzyczałem na niego.
No nie wierzę.
 - To nie wszystko Tom - wyszeptał - to miało zostać między mną a nią...
Złapałem się za głowę. No ładnie, do tego mają wspólne tajemnice.
 - Co Ty pieprzysz? - dalej krzyczałem.
- Później zadzwoniła do mnie. Chciała się spotkać. Widziałem się z nią dziś. Wiem wszystko. Wiem czemu wyjechała, wiem że nie jest z tym facetem...
Stałem jak słup. Nie wierzyłem. Własny brat przeciwko mnie. Pewnie chciał to ukryć, ale alkohol rozplątał mu język. Ona mu powiedziała o co chodzi a mi nie? Czułem się oszukany przez własnego brata. Rzuciłem butelką o ścianę. Wszystko we mnie buzowało i już od dawna mnie nikt tak porządnie nie wyprowadził z równowagi.
- Pieprzcie się. - syknąłem.
          Chwyciłem kurtkę i wyszedłem z domu. Szedłem przed siebie. Odpaliłem papierosa. Dym wypełniał moje płuca. Nie pomogło. Byłem wkurwiony. Bardziej wkurwiony niż wtedy jak ona wyjechała. Tylko tym razem byłem bardziej zły na Billa. Chociaż Ann oczywiście musiała dorzucić coś od siebie i znów namieszać. Błądziłem po ulicach Berlina. Wiedziałem, że to ten czas że muszę się z nią skonfrontować. Jutro wyjeżdżamy i mam nadzieję, że po wyjaśnieniu każde z nas zapomni. Przynajmniej będzie wszystko jasne. W głowie cały czas miałem słowa Billa kiedy mówił, że nie zeszła się z mężem. A co mu miała powiedzieć? Podejrzewam, że doskonale wiedziała, że on mi wszystko przekażę. Dobra z niej aktorka a mój naiwny brat daje się zawsze nabrać. Znów w jednej chwili miałem mieszane uczucia co do niej. W tym momencie tak naprawdę nie wiedziałem co do niej czuję. Wciągnąłem telefon z kieszeni kurtki i wybrałem numer Billa.
- Daj mi jej adres. Koniec tej zabawy - syknąłem.
- Ale... - zająknął się.
- Żadnego "ale".Wyślij mi jej adres.
Rozłączyłem się. Po chwili dostałem smsa z adresem. Bill był zawsze lojalny i w porządku wobec osób trzecich i w innych sytuacjach nie wysłałaby mi tego adresu. Doskonale wiedział, że teraz jak tego nie zrobi, będzie niezły armagedon jak wrócę do domu. Zgasiłem papierosa na chodniku i wybrałem się do Ann.
Teraz albo nigdy, królewno.




Komentarze